Nie dla mnie srebro i złoto. Duża, oryginalna biżuteria jest bliska mojemu sercu. Może być z plastiku, koralików, sznurka czy miedzi itd. Ale przede wszystkim ma charakteryzować się fantazją, pomysłem, twórczą inwencją i sercem włożonym w jej powstanie.
Szczególnie uwielbiam kolczyki. Moje córki mówią, że zakładam je nawet idąc ze śmieciami do zsypu. I coś w tym jest. Bo bez nich czuję się nieubrana.
Ale lubię też naszyjniki i pierścionki.
Moje zielone korale, które prezentuję na zdjęciu, pochodzą od polskiej projektantki Kariny Krølak. Jestem jej fanką od dawna.
Projektantka tworzy biżuterię oryginalną, kolorową, o ciekawych formach, kształtach, z różnych materiałów. Plecie, łączy moduły, nawleka koraliki i z tych pomysłów rodzą się „perełki” dla… jak ktoś powiedział – odważnych.
Wiele pomysłów powstaje z recyklingu.
Przypomnę Coco Chanel. Pierwsza sztuczna biżuteria sygnowana jej nazwiskiem ujrzała światło dzienne w latach 20. XX wieku.
Jubilerzy i złotnicy, z którymi współpracowała, nie raz łapali się za głowy, słysząc jej niekonwencjonalne pomysły. Nikt wcześniej nie łączył drogocennych kamieni z łańcuszkami, szkiełkami czy sztucznymi perłami.
Ale to, co teraz wydaje nam się naturalne, wcześniej wzbudzało niemałe kontrowersje.
Coco Chanel zestawiała ze sobą różne rodzaje błyskotek. Bransoletki zdobiły mankiety koszuli, pasek z kamieni talię, a broszka często zmieniała kształt sukienki.
Chanel przez całe swoje życie zachęcała do noszenia biżuterii w codziennych stylizacjach, nawet tych sportowych.
Duża sztuczna biżuteria nadaje styl i oryginalny wygląd.
Przykładem może być Iris Apfel. Miłośnicy mody znają ją doskonale.
Nie dla niej kosztowna skromna sukienka i maleńkie diamentowe kolczyki. Woli męskie dżinsy, sztuczne futerko z sieciówki i stos etnicznych naszyjników oraz bransolet. No i ogromne okulary.
„Nigdy nie zbierałam ubrań” – powiedziała Iris Apfel – Kupuję, żeby nosić.
I nosi… także ozdoby dla zwierząt. (Polecam tekst M. Czyńskiej, W Nowym Jorku wszyscy mają słonie, „Wysokie Obcasy” 12 czerwca 2010, nr 23 (576) s. 16–19 (w wersji internetowej artykuł nosi tytuł Muza).
Garance Dore, autorka książki pt. Love x style x life. Jedyna książka o stylu który potrzebujesz, również wydanej w Polsce powiedziała: „Biżuteria powinna opowiadać historię osoby, która ją nosi”. I to jest prawda.
Diana von Fürstenberg, autorka stworzonej w połowie lat 70. sukienki kopertowej (bez guzików), która niemal z dnia na dzień stała się światowym fenomenem, (bowiem w ciągu dnia jest świetna do biura, a wieczorem na imprezę), powiedziała – „Biżuteria jest jak dobrze dobrana przyprawa. Potrafi idealnie uzupełnić już prawie skompletowaną całość”.
A ja dodam, że musi uzupełnić i nadać charakteru każdej stylizacji.
Dziś biżuteria pełni też funkcję amuletów. Ma przynosić szczęście, chronić i dodawać pewności siebie. Nosimy ją w dzień i w nocy.
Gdzie ja kupuję oryginalną biżuterię?
Na przykład bezpośrednio od projektantów. Przywożę z podróży, sięgam do wzorów etnicznych i naszych ludowych. (np. piękne są korale z różnych regionów Polski).
Zaglądam na targi i kiermasze mody, do butików i showroomów.
Odwiedzam małe sklepiki z duszą.
Nawet kupiłam piękne kolczyki w Rossmannie.
Oryginalną biżuterię można znaleźć i także w Internecie. Trzeba tylko trochę pogrzebać.
Szukajcie, a znajdziecie.