Coś do przeczytania

Jakiś czas temu na Facebooku pokazałam wywiad jaki przeprowadziła ze mną redaktorka „Gazety Olsztyńskiej”. Pokazałam jedynie, gdyż nie mogłam go podlinkować, bo nie był dostępny online. Zarówno w komentarzu jak i emailach czytelniczki pytały o możliwość przeczytania tego, co powiedziałam. Może bym o tym zapomniała, ale przyszedł kolejny mail z prośbą o jego udostępnienie.Strona 1Niniejszym to czynię.
Nie dostałam, mimo obietnicy, egzemplarza gazety, jedynie PDF. Nie mogłam go więc zeskanować, dlatego wywiad przedstawiam w wersji tekstowej.

Zdjęcia, które znacie już z mojego bloga, zrobiła Pola Chrobot – Photopolka.
Zdjęcie mojego portretu znajdziecie na blogu.Strona 2

A teraz zapraszam do lektury.

Kobiecie po pięćdziesiątce więcej wypada niż młodej dziewczynie

Modą interesowała się od zawsze, ale dopiero w dojrzałym wieku Postanowiła podzielić się swoją pasją z innymi. Teraz jest autorką jednego z najpoczytniejszych blogów modowych. Z Jadwigą „Jagą” Janik, szafiarką 50plus, rozmawia Aleksandra Tchórzewska

Za miesiąc pani blog będzie obchodził czwarte urodziny. Pierwszy post brzmiał niemal jak manifest: „Nie zgadzam się, aby kobieta po pięćdziesiątce czuła się staro, szaro i ponuro”. Zastanawiam się, co się takiego wydarzyło w pani życiu, że padły takie słowa?
— Nic wielkiego! Zmieniłam etat z bardzo czasochłonnego na mniej czasochłonny. I ten czas, który mi pozostał, wykorzystałam na pisanie bloga. A modą interesowałam się od zawsze.

— Dlaczego akurat blog?
— Przez wiele lat prowadziłam „bloga na papierze”. To były zeszyty, w których pisa- łam o modzie, o kolekcjach, o projektantach. Ale nie pokazywałam tego nikomu. To było tylko dla mnie. A teraz z tym wyszłam do innych kobiet. I, jak się okazało, nie tylko do kobiet 50 plus, ale też do dużo młodszych. Zaczęłam obserwować koleżanki w podobnym wieku, które traktowano jak ikony… ale nie mody (śmiech), tylko jak starsze panie. Źle się czuły same ze sobą. Dlatego takie słowa padły na moim blogu. Kobieta zmienia się po pięćdziesiątce, ale przecież ten wiek nic nie znaczy! Nam więcej wypada niż młodzieży. Jesteśmy bardziej doświadczone, mamy doświadczenie zawodowe. Uważam, że nie można się w sobie zamykać tylko dlatego, że przekroczyło się pewien wiek.

— Patrząc na pani aktywność w internecie, aż trudno uwierzyć, że początki nie były łatwe…
— Przyznam się, że w ogóle nie wiedziałam jak technicznie ugryźć tego bloga. Powiedziałam córkom, że mam pomysł na bloga, ale nie wiem, jak się za niego zabrać. Córka na to: „Mamo, ja ci go postawię na serwerze”. Uczyła mnie, jak wstawić pierwszy post. Powiedziałam: „Jejku, jak ja dam sobie radę” (śmiech). Córka pocieszyła mnie, że za tydzień będę śmigała w sieci. I że blog to nie wszystko, że powinnam mieć Facebooka. Teraz powoli uczę się Instagrama.

— Widać, że lubi się pani uczyć nowych rzeczy.
— Oczywiście!

— A mody też można się nauczyć? Modnego ubierania?
— Myślę, że można. Każdy ma jakieś wyobrażenie, jak powinien wyglądać. Teraz jest dostęp do gazet, do żurnali. Można samodzielnie coś uszyć na podstawie wzorów z „Burdy”. Ale można też kupić gotowe rzeczy. Nie trzeba czekać, aż krawcowa coś uszyje. Można też skorzystać z rady stylistki albo poradzić się koleżanki. Nie można zmienić całkowicie swojego stylu, ale mody można się nauczyć.

— A panią ktoś uczył?
— Nie (śmiech). Moja mama zawsze się pięknie ubierała. Mnie i rodzeństwo obszywała krawcowa. Miałam możliwość jeżdżenia na pokazy Mody Polskiej. Mody się nie uczyłam, wydaje mi się, że moda jest we mnie. Zawsze ubierałam się inaczej niż koleżanki.

— Co to znaczy?
— Lubię oversizowe rzeczy, luźne. Również męskie! Nie lubię rzeczy opiętych. Mój styl jest trochę awangardowy. Ma też w sobie trochę nonszalanckiej elegancji. Lubię białe koszule, zapięte pod szyją na guziki. Jestem mieszaniną różnych stylów.

— Jakie, pani zdaniem, największe błędy modowe popełniają dojrzałe kobiety?
— Noszą za wąskie rzeczy. Słyszę w sklepie: „Całe życie nosiłam rozmiar 38, to przecież nie kupię teraz 40!”.

— (śmiech) I co jeszcze?
— To jest podstawowy błąd. A drugi, że chce się kupić jedną rzecz na całe życie. A my przecież się zmieniamy. Zmienia się nasza sylwetka, a także nastrój. Nie można tego samego nosić przez 20 lat.

— Co powinno latem znaleźć się w szafie dojrzałej kobiety?
— Luźniejsze koszule, T-shirty, lejące bluzki. Po pięćdziesiątce nie powinno się odsłaniać ramion i kolan. Nie mówię, że nie można chodzić w krótkich spódnicach, ale do tego muszą być kryjące rajtuzy. Piękny, bawełniany, cienki szal przyda się do zakrywania ramion. Spodnie najlepiej jasne, białe albo beżowe. Lubię czerń również latem, ale jak się założy coś jasnego, to tak nie grzeje (śmiech).

— Otwieram rano szafę pełną ubrań i… nie mam co na siebie włożyć. Co pani może mi doradzić?
— Przede wszystkim przejrzeć swoje ubrania. Ja mam taki zwyczaj, że jak kupuję nową rzecz, to starą oddaję komuś albo zużywam do czegoś innego. W szafach trzymamy wiele niepotrzebnych ubrań, bo łudzimy się, że nam się jeszcze przydadzą. Wyrzucajmy rzeczy, których nie nosimy. Latem zimowe ubrania trzymajmy w pudłach, żeby nie mieć przed oczami cały czas tych samych ciuchów wiszących w szafie, bo to nam się nudzi. Jeżeli coś wisi w szafie z metką przez dwa lata, to już tego nie założymy. Chyba że o tym po prostu zapomnieliśmy. Jak się coś przestało nosić, to znaczy, że się już tego nie założy. I nie zatrzymujmy rzeczy na zasadzie: bo schudnę. Jeśli do czegoś mamy sentyment, wystarczy to ładnie złożyć i umieścić w pudle z pamiątkami. Ale po co to ma wisieć z rzeczami, które nosimy? Powinniśmy też porobić sobie zestawy, żeby mniej więcej wiedzieć, jaka bluzka pasuje do spódnicy. Bo rano człowiek spieszy się do pracy.

— Jak często powinniśmy dokonywać przeglądu szafy?
— Przed każdą wiosną i przed każdą zimą. Jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił, powinien to zrobić jak najszybciej. Przeglądać szafę można przy muzyce, przy telewizji albo z koleżanką. To jest przyjemność! Ja przeglądam bardzo często, przewieszam ubrania. Lubię to!

— Jest pani osobą uporządkowaną czy taką, która koniecznie musi mieć tę dziesiątą parę butów?
— Największą słabość mam do białych bluzek, koszul. Mam ich ponad trzydzieści. Mam też znaczną liczbę kolczyków. Jak każda kobieta lubię buty, ale tutaj nie ma takiego szaleństwa. Mam torby, ale to są perełeczki. Stanowią moją osobistą kolekcję. Nie wieszam w szafie rzeczy i nie mówię, że się mogą jeszcze przydać.

— Wróćmy do pani bloga. Co jest największym wyzwaniem w jego prowadzeniu?
— Uważam, że jak się prowadzi bloga i ma się czytelników, to musi być jakaś systematyczność. Nie może być tak, że piszę jednego posta, a kolejny pojawia się dopiero za trzy tygodnie. Prowadzenie bloga traktuję jak swoją pracę. Posty wstawiam w poniedziałki i w czwartki. W poniedziałki zazwyczaj prezentuję swoją stylizację, a w czwartki zamieszczam tekst o modzie. Jeśli coś się zmienia, zawsze uprzedzam czytelników. Informuję ich na przykład, że tekst będzie wyjątkowo w piątek. Jeśli chodzi o stylizację, to mam fajną panią fotografkę, która robi mi zdjęcia. Blog sprawia mi przyjemność!

— Takie stylizacje wymagają chyba kreatywnego myślenia?
— Wszystkie stylizacje są moje. Ja nie prezentuję pożyczonych rzeczy. Nie mam też tylu pieniędzy, żeby ubierać się w bardzo drogie rzeczy. Miksuję swoje rzeczy, łączę nowe ze starymi. A to po to, żeby pokazać, że nie trzeba mieć za każdym razem czegoś nowego, żeby dobrze wyglądać. To jest ważne dla kobiet, które nie mają możliwości kupna drogich ubrań. Lubię i wspieram polskich projektantów. Ktoś powie, że to też są drogie rzeczy. Niekoniecznie! Można je kupić na targach albo na przecenach. To są porządne rzeczy, ze świetnych materiałów. Nosi się je wiele lat.

— Skąd czerpie pani inspiracje?
— Patrzę, jak chodzi ubrana ulica. Oglądam też gazety modowe. Chodzę na pokazy mody, grzebię w internecie. To wszystko zostaje mi w pamięci, więc jak otwieram szafę, to nie mam problemów z doborem ubrań. Chcę pokazać kobietom, że mogą z szafy coś wyciągnąć. Że mogą przystosować do obecnej pory roku.

— A czym się różni blog modowy dojrzałej kobiety od bloga nastolatki?
— Wydaje mi się, że blogi młodych dziewczyn nastawione są przede wszystkim na zdjęcia. One pokazują na blogu głównie siebie. Rzadko kiedy można u nich przeczytać o kolekcjach, o książkach modowych albo o eventach. Młode dziewczyny pokazują też kosmetyki. Ja prowadzę bloga stricte modowego. Wrzucam recenzje książek, piszę o otwarciu butiku, pokazach…

— Pani blog komuś pomógł?
— Założyłam Wirtualny Klub Fashion50PLUS, który pokazuje inne kobiety. Panie przesyłają do mnie swoje stylizacje, a ja im doradzam. Dostałam kiedyś e-maila od kobiety, która napisała, że mojego bloga pokazała jej córka. Dostała od niej na gwiazdkę czerwoną apaszkę, ale nie miała odwagi jej założyć. Do prezentu przekonała się dopiero po moim wpisie. Bo ja akurat o takiej apaszce pisałam na blogu. Kobiety piszą mi też, że skończyły 50 lat i zaczęły interesować się modą. Nie było powiedziane wprost, że pod wpływem mojego bloga, ale widać, że on coś im daje. Prasa też się otworzyła na dojrzałe blogerki modowe. Zostałam zaproszona przez studentkę łódzkiej szkoły projektowania ubioru do projektu o kobietach 50 plus. To będzie pokaz, w którym znajdą się naturalnie panie po pięćdziesiątce, nie żadne modelki. Wiek się przedłuża, a życie zaczyna się po pięćdziesiątce!

— Czyli takie kobiety jak pani powoli zmieniają naszą mentalność. Nie promuje się już tylko młodego ciała.
— I bardzo słusznie! Kobiety dojrzałe mają pewny status majątkowy, pracują, mają wyższe stanowiska i pensje. To one stanowią rynek i to do nich powinna kierować się moda. Nie tylko do młodych dziewczyn.

— A nasi dojrzali mężczyźni?
— Panowie nie dbają o siebie. Widać to szczególnie latem, kiedy chodzą w za ciasnych i spoconych T-shirtach. I te skarpety do sandałów! Oczywiście zdarza się, że idzie facet, na którego widok nogi się uginają. Mówię oczywiście o obserwacjach z ulicy, a nie o panach z pewnych środowisk.

— Cały czas rozmawiamy o dojrzałości… A kiedy właściwie kobieta przestaje być młoda i staje się dojrzała?
— To nie kwestia wieku! Ja założyłam bloga 50 plus, bo to wiek zmian. U kobiet w tym wieku zmienia się gospodarka hormonalna i przybywa w pasie. Kobieta może się wtedy psychicznie wyciszyć, zamknąć się na otoczenie. Niektóre kobiety całkowicie się zamykają. Trzeba mieć pomysł na siebie. W Stanach Zjednoczonych jest stowarzyszenie Czerwonych Kapeluszy. Kobiety należące do tego stowarzyszenia wspierają się wzajemnie, spotykają na piknikach, w restauracjach. A ja po prostu mówię do koleżanki: „Chodź do kina”. I wyciągam z domu na siłę.

Aleksandra Tchórzewska

6 myśli nt. „Coś do przeczytania

  1. Jako dziecko nie miałam nic do gadania na temat stroju, ale obszywająca mnie Mama miała niezły gust :) Przemysł odzieżowy ani handel nigdy nie przewidywał ubrań dla osoby o moich rozmiarach. W końcu przestałam walczyć. Zaczęłam poważniej interesować się modą pod wpływem mojej córki. Mając trudną figurę (w typie Jagny) sama wypracowała sobie styl, w którym wyglądała zgrabnie, kobieco i szałowo (choć może zbyt poważnie jak na nastolatkę). Po maturze podjęła naukę w szkole wizażu i stylizacji. Zaczęły się przebieranki i przekonanie, że wszystko można. Uważam, że teraz wygląda ciężko, nieciekawie i zbyt młodzieżowo, zwłaszcza, że nastolatką od dawna nie jest. Pozytywną sprawą jest tylko to, że przestała się przejmować i pozbyła wielu kompleksów. Niektórzy tzw. styliści powinni odsiadywać wyroki za „stylizacje” gwiazd i nauczanie byle czego. Dobrze, że Ty Jago wyszukujesz nam ludzkie perełki i ich dzieła jako propozycje dla nas.

  2. Ja jestem przykładem tego, że mody i stylu można się nauczyć, chociaż jest to bardzo trudne.
    Urodziłam się i wychowałam w środowisku w którym ładne ubieranie się było grzechem pychy.
    Nigdy na temat mody nie wolno było rozmawiać, a o dziewczynach, które dbały o siebie mówiło się, że są głupie i puste, nic nie robią.
    Dopiero, gdy wyrwałam się z domu i poszłam na studia, zaczęłam próbować ładniej się ubierać. I okazało się, że zupełnie nie potrafię. Potrafiłam szyć, robić na drutach i szydełku, ale nie potrafiłam się elegancko i ze smakiem ubrać.
    Na pewnym etapie życia byłam wręcz zrozpaczona, łatwiej przychodziło mi nauczenie się kolejnego języka obcego niż kupienie w sklepie czegoś w czym będę wyglądała dobrze.
    Takim kamieniem milowym była książka ( chyba amerykańskiej autorki), w której przeczytałam zdanie , że jedna góra musi pasować do pięciu dołów.
    Stosuję to do dzisiaj. Dzięki temu musiałam ograniczyć kolory, materiały , fasony, ujednolicić styl. Zaczęłam szukać, czytać, jak uczeń, który uczy się alfabetu.
    Zajęło mi to około 20 lat. Dopiero mając 40 lat zaczęłam ubierać się dobrze.
    Dzisiaj mój styl określam jako klasyczną elegancję z elementami ekstrawagancji.
    I mimo moich 155 cm, nadwagi i wieku 50+ podobam się sobie bardziej, niż gdy miałam 18 lat.
    Pani bloga odkryłam niedawno i obecnie czytam dopiero Październik 2013 .
    A największą uwagę zwracam na buty. Ze względów zdrowotnych mogę nosić tylko płaskie lub prawie płaskie buty, a przestawienie się z obcasów przy moim malutkim wzroście było problemem. Pani blog mi pomaga.

    P.S. I dla matek nastolatek!!!
    Pozwólcie młodzieży na eksperymenty z modą i nie krytykujcie młodych dziewcząt za to , że się stroją i uczą się swojego ciała, bo potem tak jak u mnie 20 lat ciężkiej pracy i nadrabiania zaległości z dzieciństwa i młodości.

    • Zgadzam się z Panią całkowicie i z tym stwierdzenuiem, że mamy tyle lat na ile się czujemy. Dziękuję za miłe słowa pod moim adresem. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>