Od pewnego czasu pokazuję Wam na blogu rzeczy, które posiadam od dawna. Często miksuję je z nowościami, ale staram się kupować mniej, bo ilość ubrań, która nas zalewa, przeraża mnie.
Więc jeżeli zobaczycie mnie dzisiaj w swetrze – Cat Cat Studio i berecie – Stradivarius, nie myślcie, że to pomyłka, że zapomniałam, iż w tym już mnie widzieliście parę razy. Absolutnie nie zapomniałam.
Po to kupiłam żeby w tym chodzić.
Chcę polecić Wam bardzo ciekawy tekst pt. „Czysta moda”, którego autorką jest Maja Von Horn, publikowany w ostatnim numerze ELLE (nr 282, marzec 2018, s. 65–66). Wiecie, że „do wyprodukowania jednego T-shirtu zużywa się około 2700 litrów wody, czyli tyle, ile przeciętny człowiek wypija w ciągu 900 dni” – cytuję za tekstem.
„Co roku na świecie produkuje się 80 miliardów sztuk ubrań, z których 70 proc. nie jest biodegradowalna” – czytam dalej.
Więc pozwolicie, że ja będę stosować powtórki ubraniowe.
W dzisiejszym zestawieniu jest także ołówkowa spódnica. Uważam, że każda z nas taką powinna posiadać w swojej szafie. Na niektóre imprezy bardzo się przydaje, na przykład do białek koszuli. Ale ołówkowe spódnice kojarzą się z uniformem, grzecznym strojem służbowym. Jednak powracają one do łask. W trendach na wiosnę lato 2018 ołówkowe spódnice, choć kolorowe i w różne wzory, pojawiają się w kolekcjach znanych domów mody: Prada, Dolce&Gabbana, Hermes czy Victoria Beckham.
Moja ołówkowa spódnica, czarna – Reserved – jest w moim posiadaniu od kilku lat.
Buty, skórzane „trampki” na białej podeszwie – Massimo Dutti (sezon jesień/zima 2015/2016).
Torba – Goshico. Również od dawna w mojej kolekcji.
No i znane Wam kolczyki – Karina Krølak.
Wszystkie zdjęcia: Pola Chrobot – Photopolka.
PS. Róbmy zakupy, nawet w sieciówkach, ale kupujmy rozważniej i na dłużej, nie na jeden raz.
„Po to kupiłam żeby w tym chodzić”-takie proste zdanie, a czasem mam wrażenie że o nim dziś zapominamy, bo kupujemy żeby posiadać, albo bo taka moda, a nie żeby ciuchy po prostu nosić;)
Dlatego lansuję modę na noszenie
Pozdrawiam