Chwaliłam się na facebooku, że jestem w posiadaniu dawno zapowiadanej książki o modzie: „To nie są moje wielbłądy. O modzie PRL” autorstwa Aleksandry Boćkowskiej. Kupiłam ją w dzień premiery tej pozycji na rynku księgarskim.
W ostatni piątek, w „Pan tu nie stał” w Off Piotrkowska Center w Łodzi miała miejsce promocja książki, na której mnie oczywiście nie mogło zabraknąć.
Ale oprócz mnie były projektantki, które w czasach PRL tworzyły stroje dla firm modowych, np. dla „Telimeny”, „Teofilowa” czy indywidualnie projektowały modę.
Były rysunki projektów tamtych lat i wspomnienia. Jedna z projektantek, pracująca w Zakładach Tekstylno–Konfekcyjnych „Teofilów” powstałych w latach siedemdziesiątych XIX wieku, opowiedziała historię pewnego płaszcza.
Zlecono jej projekt tego okrycia. Jak to projektantka – wymyśliła oryginalny i ciekawy wzór. I co usłyszała? „Płaszcz musi być uniwersalny, do pracy, na zakupy, do teatru i na spacer”. No cóż, to prawie jak Gripex, który zwalcza kaszel, katar, gorączkę, ból mięśni i do tego ból gardła.
O „fiu-bździu platyków” (czytaj projektantów) pisze A. Boćkowska w swojej książce. Ciekawym tematem poruszonym podczas spotkania, było brak ubiorów z tamtych lat. Muzea, w tym Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, nie tworzyły kolekcji ówczesnej mody, a obecnie jeżeli coś zdobywają od prywatnych osób, to są to rzeczy nienajlepszej jakości. Łatwiej kupić wieczorowe czy koktajlowe suknie, np. „Telimeny”, niż ubrania codzienne.
Zdałam sobie sprawę, że ja też już nic nie mam z tamtych lat. A kupowałam na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiory zarówno w „Modzie Polskiej” jak i „Telimenie”. I co się z nimi stało? Nosiłam je tak często, że się zniszczyły – to jeden powód. Drugi – przerabiałam aż do wyczerpania pomysłów. Z długiego wełnianego płaszcza, po pewnym czasie robiło się kurtkę, z kurtki – kamizelę, z kamizeli, po połączeniu z włóczką – blezer, a potem świetną ścierę do parkietu. Nie zostało nic oprócz wspomnień. Na końcu Aleksandra Boćkowska podpisywała egzemplarze książki. Podpisała i mnie. I tym miłym akcentem zachęcam do przeczytania książki: „To nie są moje wielbłądy. O modzie PRL”, wyd. Czarne, Wołowiec 2015, ss. 246.
A teraz trochę prywaty na moim własnym blogu
Przypominam, że do jutra można głosować w plebiscycie „Kobieta Przedsiębiorcza Województwa Łódzkiego 2014„, w której biorę udzkiał http://www.dzienniklodzki.pl/plebiscyt/karta/jaga-janik,26095,1373865,t,id,kid.html
Niestety głosować można tylko za pośrednictwem smsów, a jeden kosztuje 2,46 z vatem. Więc jeżeli zostały Wam jakieś środki finansowe to głosujcie na numer 72355, a w treści wpiszcie PK.6. Operator Wam bardzo ładnie podziękuje za głosowanie na Jagę, nie mówiąc o mnie.
fajne wspomnienia z naszych polowań na fajne ciuchy.. kreatywność
To fakt, kreatywnym musieliśmy być żeby jakoś wyglądać.